Łączna liczba wyświetleń

07 lipca 2018

Nieplanowane... Niespodziewane... [30 czerwiec 2018r.]

Była 2:56 w nocy gdy za Olimpią zamknęły się drzwi bloku operacyjnego, a przed nimi pozostał strach, smutek i morze łez.
Wczoraj przed 14:00 wróciliśmy do domu z kliniki w Hamburgu. Olimpia całą niemal 5 godzinną podróż była cichutka, spokojna i uśmiechnięta. Zdążyliśmy wejść do domu, przywitać się z Inez... i tu nasza sielanka się kończy...
Niespodziewany telefon, że mamy jechać szybko do kliniki w Düsseldorf (do Hamburga zbyt daleko), bo podejrzenie, że Olimpia ma w głowie bakterię...
Pojawiamy się w niej tuż przed 15:00, czekają już na nas, wiedzą, że przyjedziemy. Na ten czas wszystko jest dobrze, ale za godzinę Olimpia ma już temperaturę, wymioty i zaczyna podsypiać. Od 17:00 śpi już na dobre, nie przeszkadza jej zakładanie wenflonu, pobieranie badań, pobieranie płynu mózgowego. Śpi! Cały czas śpi!
Normalnie bym się cieszyła, gdyby tak spała, bo jest raczej z tych dzieci, że jak śpi trzeba chodzić przy niej na "rzęsach", byle jej tylko nie obudzić. A ona teraz ciągle śpi i ten jej sen staje się coraz głębszy jakby. Tuż przed północą podjęto decyzję o jej operacji, by wyjąć z jej głowy urządzenie przez które dostaje w Hamburgu enzym, bo jest przyczyną rozwijającego się wciąż zakażenia w jej małej główce.
Jestem zrezygnowana, bo ile cierpienia może znieść tak małe dziecko. Dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego w naszym życiu nie ma chwili stabilizacji? Dlaczego tyle łez? Dlaczego?
Przecież widzę, że w klinice w Hamburgu skrupulatnie przestrzegają wszelkich zasad, enzym podają w warunkach bloku operacyjnego, używają najwyższej klasy płynów dezynfekcyknych, dokładają wszelkiej staranności, by u Olimpii i innych leczonych dzieci nie doszło do zakażenia. I z czystym sercem nie mogę nic zarzucić, a jednak...
Historia z grudnia się powtórzyła...
Dlaczego znów to wszystko?
Chcieliśmy cieszyć się wakacjami, które u nas niebawem się zaczynają... a los zaplanował nam wakacje w szpitalnym łóżku.
Jak znaleźć w sobie siły?
Nie wiem, zrozpaczona jestem!
.
#OlimpkowaMAMA w Universitätsklinikum Düsseldorf



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz