Łączna liczba wyświetleń

31 grudnia 2017

I znów na bloku operacyjnym [20 grudzień 2017r.]

Dziś znów dzień pełen trosk.
Kolejne znieczulenie i tym razem założenie wkłucia centralnego do żyły szyjnej,
bo maleńkie żyłki Olimpii już nie wytrzymują skojarzonej agresywnej antybiotykoterapii.
Niestety poza przekazaniem dla niej swej części wadliwego genu, obdarzyłam dziecko także cienkimi i pękającymi żyłkami, do których ciężko się wkłuć.
A jak już się uda zakłuć, to wenflon wytrzymuje nie więcej niż 12h.

   Wczoraj nasi lekarze we współpracy ze specjalistami innych dziedzin
tj. mikrobiologiem, farmaceutą, neurochirurgiem oraz po kontakcie ze specjalistami w innych państwach świata, którzy także do leczenia wykorzystują nowatorską metodę leczenia za pomocą kapsla, ustalili dla Olimpii indywidualny plan terapii. I tak jej antybiotykoterapia ma trwać 14 dni od wyjęcia kapsla z głowy, czyli u nas do 30 grudnia włącznie.
Później 4 dni przerwy, na którą możemy wstępnie opuścić klinikę i pojechać do domu, 
by 4 stycznia znów na dwa tygodnie stawić się w klinice na dalsze badania
i kolejną operację główki w celu wstawienia nowego kapsla.
Długie i wyczerpujące leczenie przed nami, ale lekarze chcą być pewni, że po tygodniu,
dwóch bakteria nie powróci.
Także tak...

... w domu Inezka na większość dnia samotna, bo tata w pracy, ja z Olimpią w Hamburgu,
choinka nie ubrana, ozdoby stoją w kartonie, prezenty nie kupione,
o przedświątecznym wirze sprzątania, zakupów i menu świątecznego nawet nie ma jak myśleć.
W tym roku świąt dla nas nie ma.🎄 🎄 🎄

Nic tak nie nauczy pokory jak ŻYCIE, bo czym są prezenty, suto zastawiony stół
i cały ten świąteczny blichtr w obliczu takiego wyzwania. 
Telefon milczy jak zaczarowany, z pozoru wielka "rodzina" zbyt zajęta,
by zadzwonić i powiedzieć do Olimpii przez telefon kilka słów.
No, ale w zasadzie wszystkiego można się dowiedzieć czytając posty ze strony Olimpii.
A dziecina dzielnie walczy o siebie od tygodnia.
Opatrzność Boża nie opuściła jej, a mogłoby się skończyć tragicznie,
gdybym wybrała się z nią przez pół Niemiec do domu tego 13 grudnia.
Życie pięknie weryfikuje i pokazuje dla kogo ile znaczymy.
I dobrze!
Przychodzą chwile, że trzeba się odwrócić plecami, by nie tkwić w obłudzie,
załamaniu, by móc jakoś ŻYĆ pomimo wszystko.

Cena życia Olimpii jest wielka, ale też mamy duże grono osób,
którzy walczą o jej zdrowie i życie jednocześnie wspierając i dopingując mnie, gdy brak mi sił.
TAK, Bóg stawia mi na drodze "aniołów", dzięki którym widzę sens,
by walczyć o następny dzień.
Jak dobrze, że pamiętają o nas OBCY z pozoru LUDZIE, którzy stali się tak bliscy memu sercu.
I za to WAM DZIĘKUJĘ, jednocześnie przepraszam, że nie do wszystkich odpisałam.
Obiecuję, że nadrobię 😚



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz