Od życia dostajemy tyle, ile sami mamy odwagę z niego wziąć.
Dziś wzięliśmy dużo!
Były piękne widoki zapierające dech w piersiach, niemożliwy skwar i lekkie podmuchy wiatru
dla równowagi, ale też ból mięśni, szalejące tętno i sapiący oddech.
Nasze trwanie jest ciągiem doświadczeń, z których każde czyni nas silniejszymi,
bo nieraz dzień spędzony w domu jest wiele trudniejszy,
niż ten któremu dziś daliśmy się ponieść.
Czasami trudno nam to sobie uświadomić,
ale dyskomfort psychiczny jest dużo cięższy niż ten fizyczny.
.
.
Olimpia dała radę. Była super dzielna, wcale nie płakała i nie piszczała,
choć też dość zmęczona, bo wczoraj wróciliśmy z kliniki.
Inez skakała po skałkach jak prawdziwa kozica.
Na pamiątkę do domu przywiozła małego siniaka.
No i bez cioci Izy, która nas dziś dzielnie wspierała
nigdy nasza wyprawa nie wyglądałaby tak jak wyglądała.
Dziękujemy za piękny czas ❤
.
.
Hmmm... Jednym słowem księżniczka Olimpcia siedziała sobie wygodnie w swojej karocy,
gdy nam niejednokrotnie drżały mięśnie i brakowało tchu.
Mimo wszystko było pięknie.
Nasza królewna jest warta każdego wysiłku!
.
Nasza królewna jest warta każdego wysiłku!
.
Ps. Wróciliśmy w nasze miejsca, których z Olimpią kilka tygodni temu
nie byłam w stanie sama przejść 💪
w mieście: Solingen.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz